wtorek, 8 listopada 2016

Wpis gościnny Angeliki Buczek, autorki bloga kwadraturaslowa.pl

Wpis gościnny Angeliki Buczek, autorki bloga kwadraturaslowa.pl

Wiele osób się zastanawia czym właściwie jest rękodzieło, dlaczego jest takie wartościowe i skąd się bierze jego cena. 

Odpowiedzi są prostsze niż mogłoby się wydawać. Zacznę od wyjaśnienia czym jest rękodzieło.


Rękodzieło, to ręczna praca. W każdej encyklopedii możemy przeczytać, że są to produkty tworzone bez użycia maszyn. Rękodzieło nie jest niczym ograniczone, chociaż właściwie jeśli się dłużej nad tym zastanowimy jest kilka niepisanych czerwonych lampek. Własna wyobraźnia, codzienność, osobowość, to człowiek jest swoim własnym znakiem stopu, jego przekonania i wiara w lepsze jutro.


Pamiętasz jak Twoja mama albo babcia robiły weki? Piekły pyszne ciasta? Nalewki i domowe wina. Słynne meble z Kalwarii to też głównie ręczna praca. Słynne stringi koronkowe z Koniakowa, najpopularniejsze szale z grubej wełny, nerki z ul. Limanowskiego w Krakowie. Ostatnio bardzo popularna wiklina papierowa z której ludzie potrafią stworzyć istne cuda, exploding box z niespodziankami w środku, lampki z części samochodowych, biżuteria, szkło artystyczne. Popularne kiedyś pamiętniki, które przeradzały się w blogi, dziś są opiniotwórcze kiedyś prześmiewane, to też ręczna praca. Wypływający tekst jest częścią autora, każda książka, poradnik.


Jest tego wiele i lista nie ma końca. Obecnie mamy ogromne możliwości i szansę by zrobić wiele rzeczy samodzielnie w zaciszu domowym. Coraz więcej ludzi chce robić coś własnymi rękami. Czy to nie piękne?


Wyobraź sobie, że zamiast iść do Ikea po nową komodę malujesz i czyścisz staroć po babci. Zamiast iść do Agaty po nowe oświetlenie jedziesz na szrot po części samochodowe, a elektronikę zamawiasz na Allegro. Zamiast kupować swój koszyk w sklepie z wikliną zbierasz stare gazety i tworzysz swoje własne kosze z wikliny papierowej.



Jestem świadoma, że jedna osoba nie może być specjalistą w każdej dziedzinie ale życie mamy tylko jedno i szukanie swojego miejsca na ziemi jest czymś, co ma każdy z nas.

Wartość? Często sentymentalna. Wiele produktów jest bezcennych, dlaczego? Bo jest w nich mnóstwo serca i duszy autora. Tworzenie prototypów, mnóstwo czasu na naukę, pieniędzy na materiały i cierpliwość. Jednocześnie uzyskujemy odpowiedź na pytanie skąd się bierze cena. Cena która często nie jest adekwatna do jakości ale wiadomo, że autorowi bardzo często zaciera się pewna granica, to jak sprzedawanie i wycenianie domu babci u której się spędziło całe dzieciństwo i połowę dorosłego życia. Wartość sentymentalna. Za to też bardzo często doliczana jest prowizja. Niektórzy artyści zbyt wcześnie chcą sprzedawać swoje przedmioty. Zamiast je szlifować i dopracowywać zajmują się nagle sprzedażą i są zaskoczeni, że przy marży 300-400 % towar nie chcę się sprzedać. Rezygnują. Szczerze mówiąc, to jest zwykły i klasyczny strzał w stopę. Tak jak Rzymu nie zbudowali w trzy dni, tak nie da się tworzyć cudów z dnia na dzień.

Wiem to na własnym przykładzie.


Mam bloga od prawie 4 lat. I wiesz co? Na początku mój tekst zajmował kilka linijek, nie był opiniotwórczy, był nijaki, okropny, niezwracający na siebie uwagi. Był popłuczynem jakości i jakiegokolwiek kunsztu. Pisałam krótkie treści o tym co przeczytałam albo usłyszałam w
mediach. Jedynym który pamiętam, to „Grecja bez mleka i miodu”, tekst krótki ale dosadny, konkretny. Jednak jest jeden problem, był za krótki i nie był ze środka mnie, był historią Grecji przekazaną moimi ustami. Trudno. Poszło. Jest w sieci do tej pory. Nie żałuję. Szlifowałam przez te cztery lata, to co mam teraz, a jeśli myślisz że osiadłam na laurach, to niestety ale muszę Cię rozczarować. Prę do przodu jak mała mróweczka, która wie, że czeka na nią lepsze jutro. Więcej możliwości.


Dowód? Kilka miesięcy temu otworzyłam sklep z rękodziełem. Sprzedaję produkty ludzi, którzy w wolnych chwilach tworzą niesamowite produkty. Poznałam wiele cudownych osób z którymi mam stały kontakt. Ciągle poszerzam swój asortyment i nie dociera do mnie, że może się to kiedyś skończy.


To niesamowite! Do tego stopnia poruszyli moje serce, że postanowiłam szyć. Tak. Kupiłam maszynę i szyję drobne rzeczy. Uczę się, nie sprzedaję ich, pokazuję tylko chłopakowi i mamie, która jest zawodową krawcową. Podpowiada mi co powinnam zmienić, poprawić. W taki sposób powstają idealne i wyjątkowe produkty, które chowam na dnie szafy i próbuję dalej. Uważam że rękodzieło jest dla każdego i powinno być przystępne na każdą kieszeń.


Jestem tak zafascynowana produktami ręcznie robionymi, że jak poznałam Martę Wojciechowską, która sama tworzy szkło artystyczne i zaproponowała mi współpracę, to najzwyczajniej w świecie nie mogłam odmówić. Zostałam managerem jej autorskiej galerii w której sprzedaję produkty, które tworzy i wypala w własnych piecach.


Wiesz co jest niesamowite w tym wszystkim? To że nie są to jednakowe produkty. Każdy jest unikatowy. Mając kilka sztuk w rękach będziesz widzieć między nimi różnice. Nie są idealne, nie są równe, a jednak niesamowite, wyjątkowe. Masz je w ręce i masz wrażenie, że widzisz autora, czujesz to co chciał przekazać. Chociaż w tych przypadkach nie musisz się zastanawiać co poeta miał na myśli jak w liceum na języku polskim. Możesz otworzyć swój komputer, wyszukać twórcę, zadzwonić i zapytać. Piękne jest to, że z Tobą porozmawia, a kto wie, może umówi się z Tobą na kawę z dobrym ciachem.


Jestem perfekcjonistką. Mam własną firmę. Sklep z rękodziełem oraz bloga, a także jestem managerem w galerii ze szkłem artystycznym. Często nie mam siły i czasu na cokolwiek ale jestem szczęśliwa i wiem, że to jest właśnie moje miejsce na ziemi. To jest właśnie to.


Lubię to!

piątek, 4 listopada 2016

Podsumowanie października

Podsumowanie października
Jesień to nie jest moja ulubiona pora roku. Mogę ją troszeczkę polubić, ale to tylko troszeczkę. Za to, że można się podczas tych długich wieczorów zakopać się w kocu z książką (albo czytnikiem) i ciepłą herbatą. Ale do rzeczy: chciałam szybko podsumować październik.

POSTY 

Było podsumowanie września.  Sezon na dynię jeszcze trwa, dlatego jeśli ktoś jeszcze ma niewykorzystaną podsuwam przepis na dyniowe muffiny. 

Rozpoczęłam cykl o futbolu. TUTAJ pierwszy post, a niebawem kolejne.  I na koniec, sportowe filmy, z których można czerpać motywację w te jesienne dni. 

 

 KSIĄŻKI

  • "Ukryta łowczyni" to kontynuacja powieści "Porwana pieśniarka"  Danielle L. Jensen. Przyznam, że mnie nie porwała. I wiecie jak to jest, kiedy podoba Wam się pierwsza część, a po tej drugiej macie dość? Tak było teraz. 
  • Pewien czas unikałam Kinga. Do momentu, aż trafiłam na "Joyland". Ponownie mnie zaczarował. W przypadku większości z nas, zdarza się jedno pamiętne lato. Takie które na całe życie zapamiętamy, i które odcisnęło na nas znak. Idealnie wpasuje się w nostalgiczny klimat jesieni. 
  • "Dynastia" to z kolei powieść o pieniądzu i rodzinie. Jak Johann Cornelius stał się multimilionerem, a nie miał nic. Jak pieniądze kształtowały rodzinne relacje. Specyficzna książka, nie dla każdego. 
  • I na koniec Dora Wilk. Tego się spodziewałam. Zakochałam się w tej serii. Przeczytałam "Złodziej dusz" i "Bogowie muszą być szaleni" i przepadłam. Uwielbiam książki, gdzie tyle się dzieje; gdzie są wiedźmy, wilkołaki, wampiry, diabły, anioły i wiele innych. Znalazłam tutaj humor, akcję i romans. Dlaczego nie przeczytałam tego wcześniej? 

To by było na tyle. Podrzućcie propozycje filmowe na listopad. 


czwartek, 27 października 2016

To trzeba zobaczyć - motywujące, sportowe filmy

To trzeba zobaczyć - motywujące, sportowe filmy
Mogłoby się wydawać, że to proste. Masz cel i do niego dążysz. A co się dzieje, kiedy na Twojej ułożonej ścieżce pojawiają się kłody, albo "skróty"? Rezygnujesz? Może ciężko Ci zacząć, znaleźć motywację.
Większość z nas, ma taki moment, że traci motywację, nie widzi sensu, jest zmęczony. To dobrze! Jesteśmy tylko, i aż ludźmi. Mamy prawo do chwil słabości, zwątpienia. Ważniejsze jest to, żeby z tych słabszych momentów wyciągnąć wnioski, albo wręcz czerpać siłę.

Rocky - seria


Historia o tym, że każdemu może się udać. Bokser - amator, który walczy z zawodowcem i wygrywa! Marzenie? Nie. To ciężka praca, którą wykonał. Fakt, szczęście na początku też mu pomogło. Kolejne części to kolejne szanse, kolejni uczniowie.

"Nieważne, jak mocno uderzasz, ale jak dużo jesteś w stanie znieść i nadal iść do przodu" - Rocky

ROCKY - trailer 

Źródło: http://comicvine.gamespot.com/rocky-balboa/4005-27611/


Trener 


Bo bycie trenerem to nie tylko trenowanie. To również motywacja, nauka i wychowywanie. Szczególnie, kiedy jest się trenerem drużyny młodzieżowej. Pokazuje to Samuel L. Jackson, jak trener Carter.

 ,,Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy słabi. Nasz największy strach stanowi siła, której nie można przyjść z odsieczą. To nasze światło, a nie nasza mroczność nas przeraża. Uważając się za nic nie wartego, nie działasz na korzyść świata.”  - trener Carter

Trener - trailer 

Źródło: http://www.coffeytalk.com/movies/coach-carter/








Fighter


Tego filmu nie mogło zabraknąć. Tematycznie podobny do "Rocky-iego", bo również motywem przewodnim jest młody bokser. Dobra obsada aktorska, nie najgorzej pokazana autentyczna historia. Garść motywacji.

Fighter - trailer

Źródło: http://www.moviequotesandmore.com/the-fighter-quotes-1/


Gol! 
Piłkarski kopciuszek. Od zera do bohatera. Historia, która kończy się happy end'em, nie jest lekka. Młody, biedny oraz utalentowany Santiago zostaje zauważony przez selekcjonera, który proponuje mu wyjazd do Anglii i grę w znanym klubie. Obejrzyjcie.

GOL - trailer

Źródło: http://sport24hours.blox.pl/2013/12/Sport-na-ekranach-kin.html

Dajcie znać jak się podobało.

piątek, 21 października 2016

Piękno futbolu #1

Piękno futbolu #1


Postanowiłam stworzyć serię postów. O... piłce nożnej, jakże by inaczej. Sędziując mecze, spotykam tak wielu ludzi i zdarzają mi się takie sytuacje, że chcę się nimi podzielić.

Nie tylko na ligowych boiskach zdarza mi się gwizdać. Robię to też na turniejach, na orlikach. I jest to bardzo motywujące patrzeć jak zaczynają Ci mali piłkarze. Ile serducha wkładają w odpowiednie kopnięcie piłki, ile daje im radości strzelony gol. Oni przeżywają te emocje mocniej niż seniorzy, oni to kochają - taką dziecięcą, prawdziwą miłością. Ostatnio ucieszyło mnie bardzo, że w składzie gra dziewczyna (szczerze kopała lepiej, niż nie jeden chłopczyk). Cieszy mnie również bardzo, że kobiecy futbol staje się coraz popularniejszy (wiecie, że polska kobieca drużyna gra w Lidze Mistrzów i idzie im lepiej niż męskiej?).


Ciekawym przykładem mogą być również seniorskie rozgrywki. Gra toczy się często przy niezbyt korzystnych warunkach pogodowych: wieje, pada deszcz albo śnieg, albo przeciwnie upał, ani jednej chmurki. W niedzielę, na przykład (pogoda paskudna), po meczu pole bramkowe było błotniste zawodnicy zmarznięci (mimo, że biegali). Ale fajniejsze było to, że tata wymieniał syna, że pomimo pogody byli kibice. Na "ławce" technicznej pili gorącą herbatę i skubali słonecznik (nie rozumiem fenomenu skubania słonecznika na meczach, no nie rozumiem.

Kolejny weekend i prawdopodobnie pogoda nie lepsza, ale kurczę- uwielbiam to. Pewnie ciężko to niektórym zrozumieć, ale co mi tam.

Czy macie jakieś swoje spostrzeżenia? A może ktoś ma ciekawe wspomnienia, przeżycia? Podzielcie się.

P.S. Podzielę się z Wami jeszcze czymś. Na fejsbukowym profilu @ligabedzieciekawsza przeczytałam:


Co sądzicie?


Zapraszam Was również do polubienia na FB: MagdaKlika  i na IG: MagdaKlika

wtorek, 18 października 2016

Muffin to podstawa

Muffin to podstawa
Uwielbiam muffiny. I zawsze wydawało mi się, że to kulinarnie nie dla mnie, że za trudno, za długo (każda wymówka jest dobra, nie?). Przełamałam się i zrobiłam. A że na dynię mamy sezon, to właśnie takie zrobiłam. Przyznaję, lubię to. Poprzednie zrobiłam jeszcze z czekoladą i o dziwo nie smakowały wszystkim (tak jak mnie). Zrobiłam po raz kolejny bez czekolady i z innego przepisu (znaleziony na: LittleHungryLady). Tradycyjnie moja kuchnia = improwizacja. Kiedy wzięłam się za pieczenie, okazało się że jednego składnika mam trochę mnie, innego nie mam... I tak powstał mój przepis: 

Składniki na około 20 sztuk:

  • około 600 gram upieczonej dyni (dynię pokroiłam na 4 części i piekłam około 30 min w piekarniku) -
  • 4 łyżki oliwy z oliwek (w oryginale był olej, u mnie brakło)
  • szklanka daktyli (to było jakieś jedno opakowanie 80g) 
  • 4 jajka
  • 3/4 szklanki żurawiny
  • około pół szklanki mieszanki fit (kupiona w "Piotrze i Pawle"- jest tam słonecznik, ziarna dyni, jagody goji, ananas... to wszystko co pamiętam) 
  • 1 i 1/2 łyżeczki sody 
  • 4 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka imbiru - w proszku
  • 2/3 gałki muszkatołowej - w proszku
Po kolei:
W osobnych szklankach zalałam gorącą wodą daktyle i żurawinę. Upieczoną dynię obrałam ze skórki i pozbyłam się pestek. Do takiej dyni dodałam olej i daktyle i zblendowałam wszystko. Jajka roztrzepałam i dodałam do masy z dyni, delikatnie wymieszałam. Później dosypywałam po kolei wszystkie sypkie produkty. 

Pieczenie: 
Przełożyłam masę do foremek (nie może dużo wystawać po za formę). Piekłam 30-35 minut w 170 stopniach. Na ciepło też są pyszne. 


Okazało się, ze to nie takie trudne. Częściej będą podobne cuda u nas w domu gościć. 

Macie jakieś swoje ulubione przepisy na muffiny? Podzielcie się. :) 
Copyright © 2014 Magda Klika , Blogger